Podróżująca rakietą grupa astronautów rozbija się na planecie Eden. Na szczęście wszyscy przeżywają katastrofę, a wehikuł okazuje się uszkodzony w stopniu umożliwiającym naprawę. Ta wymaga jednak czasu, podróżnicy zmuszeni są więc zorganizować sobie przestrzeń życiową. Wiedzeni potrzebą znalezienia wody oraz zwyczajną ludzką ciekawością wyruszają w głąb planety. Ta okazuje się być zamieszkana przez inteligentne formy życia, i skrywać wiele tajemnic.
Motywem przewodnim powieści jest interakcja człowieka z obcą, kosmiczną cywilizacją. W miarę, jak astronauci rozwiązują kolejne sekrety Edenu, położenie jego mieszkańców maluje im się w coraz bardziej ponurych barwach. Emocje skłaniają ich do interwencji w ich strukturę społeczną, rozsądek jednak odwodzi ich od niej, podpowiadając, by nie oceniać ludzką miarą spraw, które nabierały kształtu z dala od ludzkości. Pytanie o to, czy obce sobie cywilizacje posiadać mogą wspólne wartości, oraz czy są w stanie uszczęśliwiać się nawzajem, odbija się na stronach powieści szerokim echem.
Ważkim problemem, który pojawia się w ”Edenie” jest także (aktualna bardziej niż kiedykolwiek wcześniej) kwestia biotechnologii – tego, jakie mogą być skutki stosowania jej do ulepszenia złożonych i inteligentnych form życia. Jest to droga ku zgubie, czy też wyjście lepszemu jutru na przywitanie z szeroko otwartymi ramionami? Poszukiwanie odpowiedzi wraz z bohaterami jest rzeczą bardzo przyjemną. Natykają się na wiele niebezpieczeństw, przeżywają liczne i bardzo ekscytujące przygody. Osobiście w ”Edenie” widzę powieść przygodową z solidnym tłem filozoficznym, choć pobrzmiewają w niej także inne gatunki literackie: sensacja, kryminał, a nawet horror.
Bardzo powiodło się Lemowi stworzenie gęstej atmosfery świata nieprzyjaznego człowiekowi w swej obcości, dziwności i tajemniczości. Podczas czytania nieustannie towarzyszyło mi delikatne poczucie zagrożenia oraz intensywna ciekawość tego, co wydarzy się dalej. Podczas przerwy w czytaniu nie raz snułem w wyobraźni potencjalne rozwiązania rozmaitych wątków.
Niestety, ”Eden” posiada kilka bardzo istotnych wad. Postaci są nie tyle nawet pozbawione głębi, co po prostu płaskie i zwyczajnie nie sposób się z nimi zżyć (wyjątek stanowią osoby chłodnego racjonalisty Inżyniera, oraz poczciwego i dobrodusznego Doktora), akcja początkowo toczy się dość topornie, a inteligentni mieszkańcy planety mają absurdalną i groteskową, komiczną wręcz fizjonomię. Także dialogi wypadają na ogół drętwo, sztucznie, jakby wypowiadały je roboty (pardon, już Trurl i Kalpaucjusz, mechaniczni bohaterowie ”Cyberiady”, mieli w sobie znacznie więcej życia i ludzkiej charyzmy niż cała ta grupka kosmonautów razem wzięta). Największą bolączkę książki stanowią jednak długie, acz niezbyt przemawiające do wyobraźni – bo i zbyt zawiłe – opisy. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że odmalowywanie słowami środowiska obcej planety oraz zachodzących na niej zjawisk siłą rzeczy jest wyzwaniem bardzo trudnym. Przeczytałem jednak wystarczającą ilość dzieł Lema, by wiedzieć, że potrafi on tego dokonać – wizualizować czytelnikowi rzeczy niesłychane i cuda-niewidy. Niestety, w przypadku ”Edenu” pisarz najzwyczajniej w świecie nie stanął na wysokości zadania. Rzecz wymagała ogromnego doświadczenia pisarskiego, którego wtedy jeszcze nie posiadał.
Czytanie ”Edenu” początkowo wymaga od czytelnika sporej dozy samozaparcia; jeśli jednak wykaże się nim, powieść odsłoni przed nim swoje – naprawdę nieliche – walory. Warto przeczytać ją dla przeżycia niezwykłej przygody i dla wejścia na drogę pytania o nasze – ludzi – miejsce we Wszechświecie jako potencjalnym zbiorowisku niezwykłych społeczności.
Ocena: 7/10 (bardzo dobra).
***
Okładka: Agora S.A.