Archiwa tagu: dzienniki

Sylvia Plath – ”Dzienniki 1950-1962”

Sylvia Plath - ''Dzienniki 1950-1962''Niewielu jest pisarzy, w których nierozłącznie scalają się: bogate życie wewnętrzne, talent oraz bezwzględny ekshibicjonizm. Powiedziałbym wręcz, że jest ich jak na lekarstwo, że twórczość ich to odtrutka na wagę złota po dziełach autorów, którzy w swej twórczości wolą pokazywać się czytelnikowi strojni w kolorowe szaty, niż nago. Takim twórcą jest bez wątpienia Sylvia Plath – amerykańska poetka i pisarka, zmarła samobójczą śmiercią w wieku zaledwie 31 lat.

Plath prowadziła dzienniki od 12 roku życia, ale w książce zawarto tylko te, które tworzyła już jako osoba dorosła (tom jest bardzo obszerny, liczy sobie ponad 650 stron). Pisarka opisuje odwiedzane miejsca, zapoznanych ludzi, rozmowy, rozmaite perypetie życiowe, stany wewnętrzne, marzenia, sukcesy i porażki, przemyślenia. Zapiski dotykają więc każdej sfery jej życia, choć dwóch z nich w szczególności.

Początkowo bardzo wiele uwagi Plath poświęca w swoich notatkach mężczyznom, relacjom z nimi, randkom, zauroczeniom i miłościom, a także swemu rozbuchanemu libido. Spotykała się z wieloma facetami, mniej lub bardziej przelotnie; traktowała ich czasami w sposób instrumentalny – dla podniesienia swojego prestiżu wśród znajomych, dla otrzaskania towarzyskiego, nabrania biegłości w sprawach damsko męskich. Z jednej strony przez całe życie poszukiwała partnera idealnego, z którym mogłaby zawrzeć małżeństwo, z drugiej jednak panicznie bała się, że nie uda jej się odnaleźć złotego środka, który umożliwiłby jej pogodzenie życia małżeńskiego z aspiracjami literackimi i pragnieniem nieustannego samodoskonalenia. Te partie zapisków czasami nużą zbytnim gawędziarstwem, najczęściej jednak zaskakują bystrością obserwacji i intrygują wizją idealnego związku, której hołdowała poetka.

Oczywiście, w dziennikach Plath uwidacznia się również jej choroba. Depresyjne zapiski pojawiają się jednak dość późno, i nie jest ich tak wiele, jak można by to sobie wyobrażać wiedząc o jej samobójczej śmierci. Znacznie częściej – wręcz obsesyjnie – poetka pisze o swoich palących ambicjach, pragnieniu prestiżu i sukcesu, oraz towarzyszącej im niezłomnej blokadzie twórczej i zwątpieniu w swój potencjał. Czytanie tych wpisów powodowało u mnie irytacje; Plath zamiast tworzyć poezje i prozę marnowała czas na pisanie o tym, jak bardzo chce ją tworzyć, narzekała na brak czasu spowodowany pracą (wykładała na uczelni), a kiedy już go miała, wymyślała sobie wymówki, by przekładać swoje literackie projekty na później. Chociaż na podstawie poczynań autorki nie można oceniać poziomu jej zapisków, to jednak częstotliwość, z jaką wątki te się pojawiają, poziom ten zaniża. Najciekawsze notatki Plath związane z jej depresją pojawiają się mniej więcej w 2/3 dziennika, i stanowią opisy jej sesji z psychologiem oraz autoterapeutyczne roztrząsania.

Są też w ”Dziennikach…” monotonne opisy życia codziennego, nieudane próby prozy poetycznej, kaskady suchych spostrzeżeń, ćwiczenia literackie. Ponieważ jednak nawet te mniej udane literacko partie tekstu przesycone są intrygującą osobowością autorki, nadal wzbudzają zainteresowanie. Intymny nastrój towarzyszący ich czytaniu wzmaga dodatek w postaci zdjęć oraz skanów jej manuskryptów.

Już po pięćdziesięciu stronach dziennika Plath udało się coś, co powiodło się niewielu pisarzom w ogóle: zdobyła moje zaufanie. Uwierzyłem bezgranicznie w jej szczerość, w to, że nie pozuje i nie kreuje się na nikogo, a jedynie stara się pod ciśnieniem słów wydobyć esencję siebie, prawdę o sobie – bezlitośnie i konsekwentnie, całymi latami. Jej postawa twórcza (będąca zarazem postawą wobec całego życia w ogóle) była skrajna i dość masochistyczna, ale tylko taka mogła zaspokoić jej ambicje, głód życia oraz potrzebę intelektualnej i emocjonalnej uczciwości względem siebie i świata.

Plath pozostawiła po sobie niewielką spuściznę literacką: zaledwie cztery tomiki wierszy, trzy zbiory opowiadań, i jedną powieść. Na tym tle ”Dzienniki…” prezentują się najokazalej, i chyba najpokaźniej ujawniają jej kunszt literacki i charyzmę. Czytelnikowi onieśmielonemu bezwstydem, z jakim Plath obnaża przed nim swe wdzięki, przychodzi w sukurs fakt, że ostatni jej, przedśmiertny dziennik spalił sam Ted Hughes, że nie wszystko zostało odsłonięte, ukazane, że nieco okryto całunem jej młode, nagie, przedwcześnie zmarłe ciało.

Ocena: 8/10 (rewelacyjna).

***

Okładka: Prószyński i S-ka.