IV

Przeczytałem książkę Michaela J. Bentona pt. Gdy życie prawie wymarło. Tajemnica największego masowego wymierania w dziejach ziemi. Rzecz traktowała o wielkim wymieraniu gatunków sprzed 252 milionów lat – a więc końca permu. Na wskutek korelacji kilku katastrofalnych czynników które doprowadziły do dramatycznego wzrostu temperatury (wzrost aktywności wulkanicznej, oraz, prawdopodobnie, uwolnienie się ogromnych oceanicznych złóż metanu) wymarło wtedy około 90 procent życia. Zanim Ziemia odzyskała utraconą bioróżnorodność, minęło kolejnych 20 milionów lat. Oczywiście, wytrzebione gatunki nie powróciły do istnienia, ponieważ na planecie panowały wtedy zupełnie odmienne warunki. Pojawiły się za to inne.

Było to pierwsze, i jednocześnie największe masowe wymieranie w historii naszej planety. Po nim nastąpiły jeszcze cztery kolejne, i wiele mniejszych. Życie rozkwitało i ginęło w ogromnych odstępach czasu. Szacuje się, że Ziemię zamieszkiwało łącznie około 5 miliardów gatunków organizmów żywych – obecnie jest ich mniej więcej 10 milionów (w tym niecałe 2 miliony opisanych). Niby to mała część ich wszystkich, ale przecież mając pojęcie o obecnym oszałamiającym bogactwie form życia, trudno jest wyobrazić sobie cokolwiek ponad nie!

Dinozaury panowały na Ziemi przez 170 milionów lat, homo sapiens wiedzie prym dopiero od 200 tysięcy. W geologicznej skali czasu istniejemy więc bardzo krótko, i mimo rozwoju naszej cywilizacji, można powiedzieć, że ledwo zagrzaliśmy tutaj miejsca (chyba, że pod pojęciem tym rozumiemy globalną, wojenną pożogę – w tym piekło krematoriów nazistowskich fabryk śmierci oraz detonacje bomb atomowych i wodorowych). Nasza przyszłość jest bardzo niepewna; zagrażają nam nie tylko czynniki naturalne, takie jak wybuchy superwulkanów czy uderzenia komet, ale przede wszystkim my sami. Spójrzmy tylko na historię ludzkości – od zawsze wytaczaliśmy przeciwko sobie najbardziej mordercze bronie, które mieliśmy w arsenale, i dokładaliśmy wszelkich starań, żeby zabijać się jeszcze skuteczniej i na większą skalę. Zaczynaliśmy od maczug i kamieni, by poprzez miecze, halabardy, łuki, włócznie, topory i młoty dotrzeć do broni palnej i bomb, a w końcu – ładunków termojądrowych. Być może samozagłada jest wpisana w nasze geny i czekała cierpliwie na moment, aż uda nam się rozszczepić atom?IV (1)Wieczorami telewizja transmituje spotkania głów państw (w tym supermocarstw). Słuchamy ich rozmów, patrzymy na ich gesty, i idziemy spać jak dziecko po dobranocce, z myślą, że wszystko będzie dobrze. Nie zastanawiamy się już nad tym, że łatwo podawać sobie ręce i uśmiechać się w blasku fleszy, kiedy ma się bomby atomowe lub sojusze z tymi, którzy je posiadają. Łatwo wtedy o przyjaźń, braterstwo, poczucie wspólnoty.

Niektórzy badacze są zdania, że właśnie trwa szóste wielkie wymieranie, spowodowane działalnością człowieka. Dane różnią się w zależności od źródeł, ale najoptymistyczniejsze z nich zakładają, że współcześnie rokrocznie z powierzchni Ziemi znika bezpowrotnie co najmniej 5 tysięcy gatunków. Jest to liczba zatrważająca; jeśli ludzkość będzie żyła w ten sposób dalej i zdoła jakoś uchronić się od wojny atomowej, to kto wie, czy ostatnimi formami życia nie będą te, które hodujemy na mięso i mąkę.

Bo człowiek potrafi. Kiedy Europejczycy odkryli Amerykę Północną, kontynent ten zamieszkiwało około 4 miliardy gołębi wędrownych – był to w tamtym czasie prawdopodobnie najliczniejszy gatunek ptaków na całym globie. Na wskutek masowej wycinki drzew, zabijania tych ptaków na mięso oraz dla zabawy gatunek wyginął całkowicie. Ostatni żyjący egzemplarz zdechł w 1914 roku – z pewnością doszłoby do tego wcześniej, gdyby nie mieszkał w Zoo, gdzie nikt nie mógł zamęczyć go ani odstrzelić. Świadomość zabicia ostatniego przedstawiciela gatunku z pewnością sprawiłaby wiele frajdy co poniektórym oszołomom.

Niektórzy marzyciele (sami określają się mianem wizjonerów) chcą skolonizować Marsa – planetę martwą jak trup i o wiele od trupa zimniejszą. Mielibyśmy wysłać tam (najpewniej z biletem w jedną stronę) grupę kosmonautów, którzy dożywaliby reszty swych dni budując bazy i uprawiając sadzonki – a wszystko to w czasie, gdy zabijamy Ziemię. Dlaczego chcemy reanimować obcego nam nieboszczyka, gdy ginie (w wielkich bólach) nasza matka? Przecież fortuny finansistów aż proszą się o przeznaczenie ich na jej ratowanie! Elon Musk – jeden ze wspomnianych wcześniej marzycieli – wysunął pomysł zbombardowania głowicami wodorowymi czap polarnych czerwonej planety w celu uwolnienia zalegającego w nich dwutlenku węgla – co wpłynęłoby korzystnie na rozwój atmosfery (zagęszczenie jej) i podniesienie temperatury. To obłęd. Tym, którzy koniecznie chcą lecieć na Marsa, powiem tylko: Do widzenia. Lećcie, i nie wracajcie. Ostatecznie bez takich ludzi jak wy, bez zapatrzonych w planetę-trupa krótkowidzów (tak! krótkowidzów!) Ziemia z całą pewnością da sobie radę.

Rozpędzamy w gigantycznych akceleratorach subatomowe cząsteczki niemal do prędkości światła i zderzamy je ze sobą, odkrywając kolejne. Wynajdujemy w warunkach laboratoryjnych nowe pierwiastki. Fotografujemy galaktyki odległe od nas o miliardy lat świetlnych. Mierzymy drgania czasoprzestrzeni tak słabe, że na moment zmieniają długość 400 kilometrowej konstrukcji pomiarowej o wielkość mniejszą, niż średnica protonu. Mamy na orbicie satelity tak bystre, że można przy ich pomocy przeczytać artykuł w porzuconej na leżaku gazecie. W dowolnej chwili z dowolnego miejsca łączymy się z ludźmi na drugiej półkuli. Osiągnęliśmy to wszystko, a przecież wyszliśmy z jaskini, brudni i zapoceni, z krzemieniami w rękach i brodą ociekającą tłuszczem i krwią. Parafrazując pewne zabawne powiedzenie, można powiedzieć, że człowiek może wyjść z jaskini, ale jaskinia nie wyjdzie z człowieka – nawet jeśli ten wyląduje na planecie odległej od jego domu średnio o 225 milionów kilometrów kosmicznej próżni.

Ciężko powiedzieć, czy to dobrze, że gatunek ludzki zaistniał i ma swoje pięć minut w geologicznej skali czasu. Można powiedzieć, że to samoświadome istoty postrzegając kosmos nadają mu sens – choć sens to również coś, co nie może istnieć w oderwaniu od obserwatora (doświadczającego). Mogę mówić tylko za siebie, z perspektywy kogoś, kto żyje swoim wygodnym życiem w czasach pokoju: tak, cieszę się, że żyję, nawet pomimo pewności, że kiedyś moje biologiczne istnienie dobiegnie definitywnego końca. Mam poczucie, że każde moje doświadczenie zarówno z osobna, jak i w stosunku do innych doświadczeń, jest sensem samo w sobie – uważam się za człowieka szczęśliwego.

Ale co z tymi, których życie doświadczyło inaczej, brutalniej? Co z tymi, którzy padli ofiarą wojen, ludobójstw? Czy oni powiedzieliby, że to dobrze, że ludzkość wyszła z jaskiń – oni, czyli ci, którzy widzieli na własne oczy rozstrzeliwania, którym wyrywano z rąk dzieci i żony? A może tylko oni mają prawo odpowiadać na tak postawione pytanie? A może do odpowiadania na nie w imieniu całej ludzkości nie ma prawa nikt, nawet najbardziej uciśniony?

3 komentarze do “IV

  1. sagula

    Bardzo, bardzo ciekawy temat poruszyłeś. Jesteśmy na pięknej planecie, ale nie potrafimy o Nią dbać i codziennie Ją degradujemy i zabijamy. Jest to strasznie smutne, co zostawimy po sobie. Oceany zarzucone plastikiem i nie umiemy sobie z tym poradzić. Co będzie dalej jeśli ludzkość się nie opamięta!

    Polubione przez 1 osoba

    Odpowiedz
  2. Seeker

    Nie znam się na ekonomii, ale wydaje mi się na taki mój prosty rozum, że ludzkość nie może już cofnąć swoich działań, bo doprowadziłoby to do jej upadku dużo szybciej, niż powiedzmy wulkan, czy nawet bomba atomowa. Mam na myśli to, że chcąc powiedzmy ratować gatunki/powietrze/wodę musielibyśmy przestać korzystać przynajmniej z połowy dóbr, z których korzystamy na codzień. Nie chcę się rozkręcać, bo oddzielny wpis by powstał, a i pewnie nie do końca wartościowy, bo się na tych sprawach nie znam. Wiem jednak, że liczba ludzi na świecie rośnie, a długość ich życia się wydłuża dzięki medycynie i większej znajomości ludzkiego ciała
    i organizmu. Co za tym idzie- potrzeba jest wszystkiego więcej i więcej…
    Jeśli coś jest niejasne w moim komentarzu- proszę pytać 😀

    Polubione przez 1 osoba

    Odpowiedz

Dodaj komentarz