Archiwa miesięczne: Lipiec 2023

XLIV

W lipcu zrobiliśmy sobie z dziewczyną wycieczkę do Warszawy i odwiedziliśmy kilka ciekawych miejsc, między innymi Łazienki Królewskie. Byłem tam co najmniej raz jako kilkuletnie dziecko i później, w wieku lat 25 (czyli prawie dekadę temu – kiedy to zleciało!), ale z pierwszej wizyty nie pamiętam już niczego poza snującymi się po tym terenie pawiami, a podczas drugiej zabawiłem tam dość krótko, w dodatku w grupie, toteż musiałem dostosować się do tempa innych wycieczkowiczów, co ma niebagatelne znaczenie, jako że park posiada powierzchnię ok. 76 hektarów i zwiedzenie jej wymaga sporej ilości czasu.

Dysponowaliśmy z moją drugą, lepszą połową zaledwie trzema wolnymi godzinami, ale pragnienie zobaczenia jak najwięcej nadawało rześkiego tempa naszym krokom. Byle tylko ujrzeć na własne zmrużone oczy kolejny wyrafinowany w swej architekturze obiekt budowlany, tak biały, że w promieniach świecącego słońca ledwo można na niego patrzeć, byle zrobić sobie jak najwięcej pamiątkowych zdjęć na tle ich oraz pomników… Szybko zrozumieliśmy jednak, że aby doświadczyć uroku Łazienek w pełni, nie należy bezustannie pędzić ile tchu, zatrzymując się na kilka minut w co ciekawszych miejscach. Należy przysiąść gdzieś spokojnie i zatopić się w otoczeniu wszechobecnej zieleni. My sami wybraliśmy na miejsce swego spoczynku Staw Belwederski. Położyliśmy się na trawie, pod niezwykle rozłożystym klonem, zzuliśmy buty ze zmęczonych stóp (tego dnia zrobiliśmy pieszo ponad 18 kilometrów) i zatopiliśmy zmęczony słońcem i miejskim zgiełkiem wzrok w chłodnej wodzie oraz spokojnie falującej zieleni liści. Tam też powzięliśmy postanowienie powrócenia do Łazienek jesienią, żeby móc doświadczyć na własnej duszy (duszy nie w sensie religijnym, a poetycznym) wielobarwnego pożaru, w który ta pora roku przeistacza korony drzew i oddać się figlarnie, przekornie niespiesznej kontemplacji nad jakże wartkim przemijaniem świata, życia i samych siebie.XLIV (1)Niespełna rok temu czytałem Moloch Stanisława Lema – sążnisty zbiór wyśmienitych esejów, które genialny pisarz publikował na łamach magazynu PC Format w latach 1993-1999. Jednym z najważniejszych ich tematów była Sztuczna Inteligencja. Tuż po lekturze, na fali wywołanych nią wrażeń, napisałem własny esej (nieopublikowany) na temat tego, co stanie się, gdy AI zyska zdolność tworzenia sztuki – na przykład obrazów. Gdy kilka miesięcy później dowiedziałem się, że program do generowania ich już istnieje – chodzi mi o Midjourney – byłem w szoku. Poczułem się tak, jakby – kiedy ja czytałem i pisałem – przyszłość podkradła się za mną jak na paluszkach, stuknęła mnie palcem po karku, wywołując na nim gęsią skórkę, i powiedziała ‘’A kuku!’’. Przestraszyłem się nie na żarty. Dziś, po zapoznaniu się z możliwościami generatywnego AI, boję się jeszcze bardziej.

Komputery ewoluowały powoli – zgodnie z prawem Moore’a, ich moc obliczeniowa ulegała podwojeniu co dwa lata. Kolejne pokolenia miały więc możliwość dostosowania się do postępującej komputeryzacji. Wiele wskazuje na to, że od tej pory możliwości AI będą wzrastać lawinowo – w tempie przekraczającym zdolności adaptacyjne zarówno jednostek, jak i całych społeczeństw. AI zabierze pracę dziesiątkom milionów ludzi, zmuszając ich do przekwalifikowania się, często bez gwarancji, że w niedalekiej przyszłości nie będą musieli przekwalifikować się ponownie (gdyż na wskutek postępu AI może zastąpić ich także w nowych profesjach, które wcześniej były poza jej zasięgiem); odbierze ludziom poczucie wyjątkowości związane z wyrażaniem się; wreszcie – zacznie myśleć za nas, na co prawdopodobnie pozwolimy z lenistwa, gdyż algorytmy będą odgadywały nasze pragnienia szybciej, niż my sami.

Yuval Noah Harari, wybitny intelektualista i wizjoner, w swoim wyśmienitym eseju z 28 kwietnia dla The Economist stwierdza wprost, że dzięki zdolności do generowania treści ‘’(… ) sztuczna inteligencja włamała się do systemu operacyjnego naszej cywilizacji’’, i zapytuje, co stanie się z ludzkością, kiedy AI stanie się lepsza od człowieka w tworzeniu artefaktów kultury?… Rzeczywiście – czy przeciętny człowiek będzie widział sens w tym, żeby odmówić sobie nucenia niezwykle chwytliwej piosenki tylko dlatego, że została skomponowana przez maszynę?… Czy ten sam powód okazałby się wystarczający, by porzucić chęć przeczytania porywającej książki – tym bardziej, gdyby zaczytywali się w niej inni ludzie? Wreszcie, czy ktoś prawdziwie rozsądny mógłby odmówić wiary w sens księgi zawierającej esencję ‘’objawień’’ wielokrotnie przerastającego go maszynowego intelektu (co z tego, że pozbawionego świadomości i zmysłów, a zatem prawdziwych uczuć i emocji)?

Harari we wspomnianym tekście porównuje potęgę AI do technologii rozszczepienia atomu, która z jednej strony pozwoliła ludzkości na dostęp do taniej energii, a z drugiej posłużyła do produkcji najstraszniejszej broni w dziejach. Tego rodzaju porównania używa również Elon Musk, podkreślając, że AI to siła o wiele potężniejsza niż ta jądrowa i należy wdrażać ją z ogromną ostrożnością. Ja, maluczki człowieczek, zgadzam się z nimi – przecież historia pokazała, że ludzkość wykorzystała wszystkie zasoby, które tylko mogła – najtęższe umysły, wiedzę, najcenniejsze pierwiastki, technologię – do stworzenia możliwie najskuteczniejszych metod mordowania się. AI po osiągnięciu AGI (ogólnej inteligencji ludzkiej, pozwalającej jej na samodzielne myślenie z wykorzystaniem gigantycznej wiedzy zgromadzonej podczas analizy petabajtów danych), co zdaniem niektórych badaczy nastąpi w ciągu kilku lat, mogłaby projektować supernowoczesne śmiercionośne bronie i jeszcze lepsze rodzaje sztucznej inteligencji, produkujące jeszcze lepsze jej modele… I tak dalej.

Wszystko to może brzmieć fantastycznie, jak czary-mary, ale czy inaczej człowiek z XV wieku potraktowałby informację o tym, że w ciągu następnych 500 lat normą stanie się niemal darmowa komunikacja z ludźmi po drugiej stronie kuli Ziemskiej? Inny, bardziej niewinny przykład: ilu ludzi w naszym kraju w latach 70. ubiegłego wieku przyjmowało do świadomości upowszechnienie się komputerów i Internetu w ciągu najbliższych 3 dekad i rozumiało ewentualne implikacje takiego stanu rzeczy?

Im bardziej człowiek wsłucha się w to, co mają do powiedzenia autorytety w dziedzinie AI, tym więcej przemawia za tym, że wdrażanie tej niesamowitej technologii jak najszybciej powinno zostać uregulowane prawem międzynarodowym. Nie ma co prawda wątpliwości, że Rządy będą rozwijać ją dalej, na przykład na potrzeby militarne, choćby ze strachu przed pozostaniem w tyle za potencjalnym przeciwnikiem (który może rozwijać AI z tegoż samego powodu…), ale istnieje szansa, że społeczeństwo zostanie uchronione przed wieloma skutkami i tak nieuchronnego cywilizacyjnego trzęsienia ziemi.

Czuję się tak, jakby niosła mnie wielka, potężniejąca z każdą sekundą, mknąca w nieznane fala oceanu. Jestem bezsilny i przerażony – nie mogę zrobić niczego innego, poza bezradnym machaniem rękami, krzyczeniem i patrzeniem przed siebie. Czym innym jest ten tekst, który przeczyta nie więcej, niż 5 osób, jeśli nie takim właśnie chaotycznym miotaniem się?