Spacer Wśród Muchomorów

Panujący w niektórych rejonach Polski pojaw grzybów jest tak ogromny, że niewiele brakuje, żeby grzybiarze musieli zamykać na noc okna swoich domów – w przeciwnym razie te same wepchają im się do środka. Są jednak regiony dotknięte krytycznym bezgrzybiem, i do nich zalicza się moje miejsce zamieszkania.

Nastał październik. Przez ostatnich dziesięć lat o tej porze roku moje półki uginały się pod ciężarem marynowanych grzybów. Teraz, dla odmiany, świecą pustkami. Tymczasem apetyt na grzyby rośnie – zjadłoby się duszonych podgrzybków, spałaszowało kotlet z kani, wtryniło kopytka z sosem borowikowym. O wsuwaniu marynowanych opieniek wolę nawet nie marzyć bez koła ratunkowego – mógłbym utonąć w cieknącej na myśl o nich ślince.Spacer Wśród Muchomorów (1)Ale nie chodzi tylko o sam apetyt. Czuję się tak, jakby mój cykl życiowy uległ zachwianiu. We wrześniu i październiku rok w rok poświęcałem mnóstwo wolnego czasu na włóczenie się za grzybami. Wypady te były dla mnie czymś równie naturalnym, jak dla niektórych ptaków odloty do ciepłych krajów, gdy robi się zimno i zaczynają żółknąć liście. Dla mnie jesień bez sezonu grzybowego to coś o wiele gorszego, niż lato bez słońca albo zima bez śniegu. To prawie jak wiosna bez zieleniących się drzew i trawy.

Panujące w mojej okolicy bezgrzybie jest nie tylko wkurzające, ale przede wszystkim dziwne. Trudno bowiem wyobrazić sobie pogodę bardziej sprzyjająca pojawowi grzybów; co drugi dzień leje deszcz, a noce są ciepłe i mgliste. Mimo to grzybnia nie budzi się do życia; trudno oprzeć się komicznemu przecież wrażeniu, że po prostu zaspała do pracy. Aż ma się ochotę przykucnąć, trzasnąć pięścią w ziemię, i powiedzieć: Wstawaj, pora owocować!Spacer Wśród Muchomorów (2)W ciągu ostatniego tygodnia września byłem na grzybach trzykrotnie. Wypad do lasu okazał się zupełnie bezowocny, ale przeszukując zagajniki natrafiłem na kilka maślaków które, choć robaczywe, świadczą o tym, że coś się jednak rusza. Na szczęście spacer umiliły mi swoim milczącym towarzystwem jakże urodziwe muchomory czerwone, które wyległy na ziemię jak piękne dziewczyny na casting do Top Model – a każdy jeden piękniejszy od drugiego.

Korzystając z niezłej pogody (tydzień zapowiada się raczej deszczowo, a przeziębienia unikam jak ognia) wybrałem się na rekonesans zagajników. Wziąłem ze sobą wiaderko i nożyk, ale również aparat – po moich ostatnich grzybobraniach nie spodziewałem się znaleźć niczego do jedzenia, ale byłem pewien, że pocykam trochę fotek muchomorom. W myślach nawet nie nazywałem tego wypadu grzybobraniem, a właśnie spacerem wśród muchomorów.Spacer Wśród Muchomorów (3)Tym razem czekało mnie miłe zaskoczenie. Już na samym początku wędrówki natrafiłem na dużego i zdrowego koźlarza czerwonego – dużego na tyle, bym mógł zrobić sobie z niego niezłą porcję smakowitej duszonki (co prawda nie najem się do syta, ale trochę zaspokoję apetyt). Potem trafiłem kilka maślaków – w większości zaczerwionych, ale dwa okazały się zdrowe. Dalsze pół godziny spaceru nie przyniosło żadnych jadalnych znalezisk, ale spędziłem je bardzo miło, bawiąc się w fotografa.

Moje grzybowe plany na ten tydzień? Cóż, odczekam dwa dni, i przejadę się do lasu; ostatnim razem znalazłem siedzunia sosnowego, ale ponieważ to jedyny okaz, który napotkałem w życiu, zrobię mu sesję zdjęciową i pozwolę rosnąć dalej. Poszwendam się trochę po swoich ulubionych miejscach, i kto wie, może upoluję jakiegoś podgrzybka albo borowika? Obawiam się, że jest już za późno na obfity pojaw tych grzybów w mojej okolicy, ale gorąco (choć w cichości serca) liczę na opieńki.

Dodaj komentarz