Bohaterem powieści jest Fiodor – stojący u progu życia rosyjski emigrant zagubiony w realiach Berlina i początkujący pisarz zarazem. Wydaje tomik wierszy, który przechodzi bez echa, zmienia mieszkanie, randkuje potajemnie z ukochaną, snuje opowieść o swoim ojcu rozważając napisanie o nim książki, w końcu zaś poświęca się napisaniu kontrowersyjnej biografii filozofa Mikołaja Czernyszewskiego, dzięki której osiąga pewien rozgłos, i… to w zasadzie wszystko, jeśli chodzi o akcję powieści.
Dar nie przemawia do mnie jako opowieść o dojrzewaniu do artystycznego powołania; zbyt pobieżnie nakreślona została ewolucja Fiodora jako pisarza, jego walka o bycie zauważonym i docenionym. Znacznie bardziej od jego ambicji i pracowitości zaakcentowana została marzycielskość – wydaje się, że chętniej niż pracy twórczej oddaje się on bowiem snom na jawie. Fantazjuje na przykład o czytaniu przychylnych recenzji tomiku swoich wierszy (zbiorek nie doczekuje się tak naprawdę krytyki), prowadzi wyimaginowane rozmowy teoretycznoliterackie ze swoim – bądź co bądź podziwianym przez niego – rywalem Konczejewem, itd. Wszystkie te fantazje płynnie przeplatają się z powieściową rzeczywistością, wprowadzając w nią wiele wyrafinowanego chaosu – czytelnik zorientuje się w tym co jest jawą a co marzeniem nierzadko dopiero wtedy, gdy to ostatnie rozpłynie się bez śladu.
Ale i bez tych romansujących z realizmem fantazji Dar jest powieścią o nietypowej, bardzo zawiłej strukturze, narrator bowiem wypowiada się o sobie raz w pierwszej osobie, a raz w trzeciej. Znam skłonność Nabokova do narracyjnego hochsztaplerstwa i jestem wielkim entuzjastą tego rodzaju sztuczek, ale myk zastosowany w Darze wydaje mi się niczym nieusprawiedliwiony, pozbawiony wyższego celu – ot, pozbawiona drugiego dna sztuczka formalna.
Zostawmy na chwilę z boku Fiodora – Nabokov twierdził, że Dar jest powieścią o literaturze. Rzeczywiście, mamy tutaj do czynienia z zakamuflowanym fabułą esejem, w którym Nabokov wartościuje, komentuje i interpretuje pewne zjawiska literackie. W poszczególnych rozdziałach Nabokov pozwala sobie podobno na naśladownictwo stylu autorów, którzy zapisali się złotymi zgłoskami w annałach rosyjskiej literatury – żeby wymienić chociażby Puszkina czy Gogola – których, wstyd przyznać, nigdy nie czytałem, toteż nie mogę powiedzieć, na ile rzecz się powiodła.
W Darze znalazła się również ponad 100 stronicowa biografia Czernyszewskiego, której napisania podejmuje się Fiodor. Mamy więc do czynienia z utworem w utworze, co wzmaga realizm powieści. Nie jest to biografia w ścisłym znaczeniu tego słowa, a raczej biograficzna wariacja artystyczna, służąca Nabokovovi za wykładnię swoich własnych poglądów na literaturę. Koncepcja dzieła w dziele – a nawet trzech dzieł w jednym dziele – niebyt do mnie przemawia.
Osoby znające życiorys autora bez trudu dostrzegą podobieństwo losów jego i bohatera Daru. Autobiograficzne echa będą szczególnie dźwięczne dla tych, którzy mieli okazję czytać autobiografię Nabokova pt. Pamięci, przemów. W pewnym sensie jest to więc jedna z najintymniejszych książek Autora.
Jestem niemal zupełnie bezsilny wobec Nabokovskiego Daru. Nie jestem w stanie dostrzec w tej powieści walorów, o których istnieniu rozprawiają krytycy i wyrafinowani czytelnicy, a już w żadnym wypadku nie mogę zgodzić się co do tego, by była to jedna z najlepszych książek tego autora. Ufając mu (należy bowiem do moich ulubionych) dopuszczam jednak ewentualność, że winna jest temu moja głuchota artystyczna i słabe oczytanie w literaturze Rosyjskiej, i że z czasem, kiedy stanę się czytelnikiem wytrawniejszym, ocenię dzieło przychylniej. Bezradność wobec utworu przyjmuję więc bez niesmaku, za to z satysfakcjonującą pokorą. Tymczasem jednak pozwolę sobie na luksus sceptycyzmu – na subtelne przypuszczenie, że być może Dar mieni się w znacznej mierze brokatem komplementów, którymi jest obsypywany, a nie własną wartością.
Ocena: 7/10 (bardzo dobra)
***
Okładka: Muza S.A.