Archiwa tagu: Ernest Hemingway

Ernest Hemingway – ”49 Opowiadań”

Ernest Hemingway - ''49 Opowiadań''Muszę przyznać – i wiem, że jestem wyjątkiem – że mam szczególne względy dla krótkiej formy prozatorskiej, jaką są opowiadania. Uwielbiam dobre powieści – również te określane ze względu na objętość mianem cegieł, a nawet monumentalne cykle powieściowe – ale z wyjątkowym upodobaniem rzucam się w króciutkie (choć nie zawsze niezobowiązujące – bynajmniej!) literackie romanse. Nie ukrywam, że na lekturę kompletnego zbioru opowiadań Hemingwaya – pisarza, którego dotychczas nie znałem, ale o którym słyszałem wiele dobrego – rzuciłem się z nadzieją przeżycia nielichej przygody.

Znaczną część książki – aż 70 stron – zajmują trzy opowiadania, które autor napisał jako ostatnie, ale które zostały zamieszczone w zbiorze jako pierwsze. Myślę, że są to najlepsze utwory w tomie, i że najgodniej reprezentują walory, które nadawał swojej prozie pisarz, kiedy akurat był w formie. Chwytliwe pomysły, intrygujące (często enigmatyczne) dialogi, porywające wątki przygodowe, a wreszcie – pochwała dla męstwa witalności i żądzy wrażeń, które biją niemal z każdego akapitu. W tym, co piszę Hemingway, kiedy pisze na poziomie, czuć silny charakter oraz życie, z którego czerpał inspiracje. Warto zaznaczyć, że chociaż te trzy utwory początkowo nie budzą większych nadziei, potrafią nieźle zaskoczyć.

Niemal wszystkie pozostałe opowiadania są naprawdę skromne objętościowo – w większości zajmują zaledwie po kilka stron, a zdarzają się wśród nich nawet dwu- i trzy stronicowe. Taka ich długość nie byłaby dla mnie wadą, gdyby były to utwory dobre; w większości są niestety zwyczajnie przeciętne bądź po prostu słabe. Niektóre z nich to historie ciekawe same w sobie, ale pozbawione morału bądź pointy; inne są najzwyczajniej w świecie nużące, a wiele z nich obfituje w – o zgrozo! – jałowe dialogi rodem z telewizyjnych oper mydlanych. Niektóre z opowiadań zdają się wręcz tak słabe, że sprawiają wrażenie popełnionych tylko dla rozruszania stawu nadgarstka przed napisaniem czegoś naprawdę porywającego.

Trafiają się w tym literackim mule oczywiście również perełki, jak chociażby męskie ”Pięćdziesiąt Kawałków” opowiadające o losach boksera u schyłku kariery, przyjemnie oniryczne ”Gdy Będziemy Zasypiali”, dwuczęściowa ”Rzeka Dwóch Serc” emanująca nastrojem przygody i obfitująca w malownicze opisy przyrody, poetyckie ”Jasne, Dobrze Oświetlone Miejsce”, makabryczna i groteskowa ”Historia Naturalna Umarłych”. Nawet one pozostawiają jednak po sobie niewiele więcej poza niedosytem.

Bardzo specyficzny jest język którym operuje Hemingway. W przypadku najlepszych opowiadań widać, że autor szanuje i waży każde słowo, że przyświeca mu cel opowiedzenia historii możliwie najdokładniej przy użyciu jak najmniejszej liczby wyrazów, a nawet, że wychodzi z założenia, iż lepiej powiedzieć kilka słów za mało, niż choćby jedno za dużo. Język w nich określiłbym mianem oszczędnego i rzeczowego. Nadal nie jest wymagający – czytając tę prozę prawie na pewno nie natkniecie się na żadne słowo, którego znaczenia byście nie znali – ale nie jest również w żadnym wypadku prostacki. Niestety, w wielu opowiadaniach rzuca się w oczy coś, co określiłbym jako werbalną rozrzutność – skłonność do lekkomyślnego szastania słowem.

Hemingway jako autor opowiadań spisuje się przeciętnie. Spodziewałem się więcej po tak utalentowanym reporterze (bardzo dobry wybór artykułów jego pióra pt. ”Sygnowano: Ernest Hemingway”), oraz laureacie literackiej nagrody Nobla. O swoim czytelniczym romansie z wieloma z opowiadań w tomie zapomniałem już po odłożeniu go na półkę; o wielu innych zapewne zapomnę z czasem, ale do kilku z nich bardzo chętnie będę wracał pamięcią. Mimo wszystko, warto zapoznać się ze zbiorem – można nie lubić tego podobno najbardziej amerykańskiego spośród wszystkich pisarzy, ale nie znać go – z pewnością nie wypada.

Ocena: 5/10 (przeciętna).

***

Okładka: Państwowy Instytut Wydawniczy.