Temat Holokaustu wzbudza zainteresowanie większości czytelników w odniesieniu do najbardziej spektakularnych jego etapów, jakim były obozy zagłady. Zbyt mało uwagi poświęca się pierwszym fazom realizacji obłąkanej polityki rasowej trzeciej rzeszy – stopniowemu ograniczaniu praw ludności żydowskiej i stłoczenia znacznej jej części w wyizolowanych obszarach miast nazywanych gettami. Stanowiły one w istocie miejsca, w których surowiec ludzki dostarczany fabrykom śmierci był poddawany wstępnej obróbce. Te przedsionki piekła miały swoich cichych, nieoficjalnych kronikarzy. Ich zapiski pozwalają zajrzeć nam do nich jak przez dziurkę od klucza. Jednym z nich był Dawid Sierakowiak, młody człowiek mieszkający w łódzkim getcie od lutego 1940 roku do swej głodowej śmierci w sierpniu 3 lata później.
Sierakowiak opisuje właściwie wszystkie etapy stopniowego degradowania żydów: pozbawianie ich praw, uwięzienie, morzenie głodem, zaszczuwanie, zmuszenie ich do niemal zwierzęcej rywalizacji w walce o przetrwanie. Tak potraktowany człowiek, wycieńczony i złamany psychicznie, przestawał być zdolny do stawienia oporu agresorowi. Ostatnim gwoździem do zbiorowej trumny narodu żydowskiego była zaś nadzieja na to, że sprawy w teatrze wojennym przybiorą korzystny dla nich obrót.
Co ciekawe, nawet w getcie istniał podział na równych i równiejszych. Chaim Rumkowski, przewodniczący Starszeństwa Żydów w Łodzi, nomen omen przywódca getta, starał się, jak mógł, żeby wykorzystać swoje wpływy dla ocalenia choćby garstki uciśnionych ludzi. Ci, którym poskąpił względów, byli tym faktem zdegustowani; sam Autor dzienników wielokrotnie wyraża się o Rumkowskim bardzo chłodno. Kontrowersje wokół jego osoby były tym większe, że zarzucano mu kolaboranctwo z Niemcami. Moralna ocena tej postaci jest niezwykle trudna.
Wiele czasu poświęca autor opisywaniu nastrojów panujących w getcie. Mimo surowego zakazu słuchania radia i czytania gazet, niemal bezustannie szerzyły się plotki o korzystnej dla Żydów poprawie sytuacji na froncie wojennym – niestety, prawie zawsze nie miały pokrycia w rzeczywistości. Sam Dawid zapatrywał się na te erupcje nadziei z wielkim, lodowatym wręcz sceptycyzmem, który w czytelniku wzbudza mieszaninę podziwu i przerażenia. W zapiskach z trzeciego ocalałego zeszytu autor z wolna zaczyna wręcz żywić niechętną wiarę w niezłomność Niemiec, coraz częściej wkrada się w nie gorzka ironia i cynizm. Początkowa niepewność co do losu deportowanych z getta ludzi ustępuje przeświadczeniu o najgorszym.
Jednym z głównych tematów zapisków jest głód – bodaj najcenniejsze narzędzie nazistów, którym posługiwali się chcąc doprowadzić do dehumanizacji ludzi. W większości przypadków dla człowieka czującego pragnienie głodu siłą rzeczy przestają liczyć się wszystkie inne potrzeby: kulturalne, intelektualne, estetyczne, towarzyskie, itd. To wokół jedzenia toczy się życie getta, to ono jest swego rodzaju kamieniem filozoficznym, zamieniającym umieranie w przeżywanie. Skrupulatne wyliczenia przydziałów różnego rodzaju artykułów żywnościowych zajmują znaczną część dzienników. Czytanie o nich może nużyć, ale tylko dopóki czytelnik nie uświadomi sobie, że dla osób uwięzionych w getcie były to informacje najważniejsze – stanowiły ich być albo nie być.
Ale Dawid do samego końca jak tylko mógł, z całych swoich wątłych sił opierał się odczłowieczającej sile głodu. Uczęszczał do szkoły, szukał podniet intelektualnych, dokonywał nawet przekładów literackich. Jego siła woli, hart ducha budzą najwyższe uznanie. Jest pewne, że przed tym młodym, wrażliwym, inteligentnym i silnym człowiekiem stała wielka przyszłość.
Z zeszytu na zeszyt coraz więcej też w zapiskach Sierakowiaka cierpienia – zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Młody autor opisuje trawiące jego ciało choroby, coraz silniejszy głód, rozpaczliwą stratę matki zabranej przez nazistów na deportację, śmierć ojca i zgryzoty, których przysparzał wszystkim, objadając ich z jedzenia… Jego zapiski składają się na swoisty dziennik umierania. Ale nad całym tym bólem świeci dwukrotnie wyrażona myśl, że: ”(…) o ile przeżyjemy, osiągniemy taką pełnię życia, jakiej w żadnym innym wypadku osiągnąć byśmy nie mogli”. Autor dostrzegał więc możliwość twórczego przeobrażenia swych cierpień, co jest chyba największą oznaką jego dojrzałości.
Cennym uzupełnieniem zapisków prowadzonych przez młodego Autora są dołączone do nich materiały wizualne. Większość z nich to czarno-białe zdjęcia ukazujące Łódź w czasach poprzedzających wojnę oraz fotografie getta, trafiają się jednak również np. skany stronic gazet i dokumentów, mapy, itd. Materiały te wprowadzają do lektury dużo niezwykłego klimatu.
Jak często ma to miejsce w przypadku świadectw osób dotkniętych piekłem Holokaustu, ich wartość literacka ma znaczenie drugorzędne wobec tematu, który eksploatują i ujawnianych w nich faktów. Pod tym względem zapiski młodego człowieka stanowią jedno z najcenniejszych świadectw opisujących życie w getcie. O wadze historycznej tego dokumentu najlepiej świadczy fakt, że został przetłumaczony na kilka języków (m. in. angielski, włoski i francuski).
Dzienniki Dawida zostały odkryte w ostatnim mieszkaniu, które zajmował ze swoją rodziną podczas pobytu w getcie. Jego następny lokator palił nimi w piecu, dokonując w ten sposób zniszczenia znacznej ich części. Ocalone zeszyty tworzą więc narrację naznaczoną dużymi, białymi plamami. Nie wiadomo na przykład z relacji Autora, jak wyglądał początek życia w getcie i ostatnie miesiące jego egzystencji (ostatnia notka nosi datę 15 kwietnia, podczas gdy Sierakowiak zmarł 8 sierpnia). W ten paradoksalny sposób owe luki uzupełniają jednak pojęcie na temat straszliwości tego miejsca, którą opisują ocalałe zapiski.
Ocena: 8/10 (rewelacyjna).
***
Okładka: Marginesy.