Wiesław Myśliwski – ”W Środku Jesteśmy Baśnią. Mowy i Rozmowy”

Wiesław Myśliwski - ''W Środku Jesteśmy Baśnią. Mowy i Rozmowy''Gdybym miał wymienić trójkę najwybitniejszych znanych mi żyjących polskich pisarzy, z pewnością znalazłby się wśród nich – zaraz obok Olgi Tokarczuk i Wojciecha Guni – Wiesław Myśliwski. Ten dziewięćdziesięcioletni obecnie autor zapisał się w historii literatury siedmioma wielkimi opowieściami o człowieku i jego losie oraz czterema sztukami teatralnymi. Choć wszystko, włącznie z ostatnimi wypowiedziami samego pisarza wskazuje na to, że złamał już pióro i czytelnicy nie mogą liczyć na to, że stworzy kolejną wielką narrację, dostają od niego wspaniały prezent: literacki autoportret, na który składają się najciekawsze teksty publicystyczne, które wyszły spod pióra autora, jego przemowy (głównie wygłaszane z okazji wręczenia nagród) oraz wywiady udzielone mediom. 

Twórczość prozatorska Myśliwskiego powszechnie zaliczana jest do tzw. nurtu chłopskiego – literatury eksplorującej rzeczywistość polskiej wsi i doświadczenia życiowe zamieszkujących ją ludzi. Kultura chłopska pociągała autora dlatego, że jak sam mówi, dostrzega w niej uniwersum ludzkiego doświadczenia. Bohaterowie jego prozy to ludzie wywodzący się z obszarów wiejskich, przesiąknięci wiejskością, doświadczający egzystencji z perspektywy wiejskiej. Mówiąc: przesiąknięci wiejskością, nie mam wcale na myśli stereotypowo przypisywanego ludziom wsi zacofania, ale tradycyjne, pielęgnowane z pokolenia na pokolenie wartości i podejście do życia. Pejzaż obyczajowy, który odmalował w swoich powieściach Myśliwski, jest tym cenniejszy, że wieś taka, jaką była, odeszła w zapomnienie. Tylko gdzieniegdzie w Polsce można jeszcze natknąć się na miejsca wyjęte rodem z tych utworów; reszta z nich – wraz z jej mieszkańcami – uległa tak znaczącej metamorfozie, że mało kto byłby w stanie wywieść z niej obraz miejsca, którym była jeszcze przed kilkudziesięciu laty. Nurt chłopski był przez krytyków literackich interpretowany rozmaicie, często w sposób odbiegający od tego, w jaki pojmował go sam autor; nie dziwota więc, że nierzadko zżymał się na rozmówców próbujących zaszufladkować jego twórczość we własnej wizji tej literatury.

W tomie znajdują się dwa bardzo istotne w kontekście jego twórczości prozatorskiej teksty, w których autor dokonuje wykładni zjawiska kultury chłopskiej. Esej Kres kultury chłopskiej stanowi obszerną, wnikliwą analizę fenomenu polskiej wsi i jej kultury oraz krytykę zbyt inteligenckiego do niej podejścia. W o wiele lżejszym, ale wciąż bardzo istotnym tekście pt. Koniec wsi – przyszłość wsi autor analizuje proces umierania wsi takiej, jaką znał, i rozważa stojące przed nią możliwości. Uważa, że śmierć wsi jako takiej była nieuchronna, ponieważ stanowiła skutek dotarcia do niej cywilizacji. Odmieniając na lepsze ciężkie warunki życia chłopa, odmieniła również jego mentalność. 

Jednym z głównych tematów książki jest język chłopski dawnej wsi – wolny od konwencji słownikowych i nieokiełznanie żywy – oraz język jako taki, język jako tworzywo wewnętrznej rzeczywistości człowieka. Zdaniem autora Traktatu o łuskaniu fasoli, obecny język jest mocno skonwencjonalizowany, a ponieważ to właśnie on wytycza granice naszego wewnętrznego świata – skonwencjonalizowany jest również nasz świat. Chłop wiejski mówił niewiele i tylko wtedy, kiedy naprawdę musiał; słowo było dla niego czymś, czego nie należało nadużywać już choćby z tej banalnej przyczyny, że w jego wypełnionym ciężką pracą życiu nie było czasu na czcze gadanie. Z uwagi zaś na brak formalnego wykształcenia, normy językowe miał właściwie za nic, a jego słownictwo było ubogie, toteż nazywał świat tak, jak czynił to biblijny Adam: z głębi swego serca, kierując się intuicją. 

Nie sposób nie przyznać Myśliwskiemu racji: poszanowanie dla słowa jest dzisiaj niewielkie, o ile jakiekolwiek. Widać to doskonale w każdej sferze naszego życia. Ponieważ słowo jest wszechobecne, nastąpiło coś w rodzaju inflacji jego wartości. Mówimy wiele i lekkomyślnie, często w ogóle nie bacząc na to, jak wielkie wyrządzamy w ten sposób krzywdę. Gadulstwo jest wszechobecne w naszym życiu codziennym, w relacjach z najbliższymi, ale też w świecie kultury: w telewizji, radiu, a nawet w książkach, których znaczną część autor wielokrotnie nazywa bez ceregieli produktami literaturopodobnymi. Prawdziwa literatura to dla niego ta, która mówi coś istotnego o człowieku; reszta jest jednym wielkim niepotrzebnym zawracaniem głowy. 

Bardzo istotna dla rozwoju kultury chłopskiej była niepiśmienność polskiego chłopa. Słowo mówione przez większość czasu jej trwania było jedynym nośnikiem opowieści, dlatego też była to kultura tak efemeryczna i przesycona życiem. Przez ćwierćwiecze Myśliwski redagował kwartalnik (a później rocznik) Regiony, którego tematem przewodnim była kultura niska, w tym konająca kultura chłopska. Jak sam przyznaje, podjął się tego dzieła, żeby ocalić przed zapomnieniem przejawy tej, znajdującej się wtedy w stanie agonii, niemal całkowicie niematerialnej przecież kultury. Wydaje się, że iskrą był dla niego sentyment – Myśliwski spędził na wsi pierwszych 14 lat życia. Jak sam przyznaje, jego dom (dla Myśliwskiego dom to nie tylko budynek z cegieł, ale wszystko, co w jego pobliżu, a co znajduje się pod wielkim dachem nieba) stał się dla niego krainą niemal mitologiczną. 

To właśnie z tego języka (oraz fascynacji nim) wywodzi autor swoje podejście do słowa pisanego. Oczywiście, dosłowne oddanie w tekście pisanym żywej mowy chłopskiej jest rzeczą niemożliwą, niemniej kiedy Myśliwski przemawia do czytelnika, robi to właśnie w jej duchu – po pierwsze, pisząc wyobraża sobie głos opowiadającego, po drugie, stara się wypowiadać o każdej rzeczy tak, jakby widział ją po raz pierwszy, co gwarantuje mu dziewiczą świeżość perspektywy. Jak sam przyznaje, pisarzem nie tyle jest, ile nim bywa; za kartkę i ołówek chwyta tylko wtedy, kiedy nie ma innego wyjścia, a wszystko, co ma do powiedzenia, stara się powiedzieć możliwie najprościej (choć oczywiście z poszanowaniem estetyki). Temu to właśnie zawdzięczają powieści Myśliwskiego swój niepowtarzalny, gawędziarski ton i melodię (spróbujcie przeczytać je na głos!). 

Ze wszystkiego, co powyżej, wynika niepowtarzalna metoda twórcza pisarza. Myśliwski nie ulega presji bycia autorem stale obecnym na rynku, wypuszczania kolejnych pozycji co rok albo dwa, żeby czytelnicy nie zapomnieli o jego istnieniu. Jego powieści ukazywały się w kilkuletnich odstępach. Było to spowodowane kilkoma czynnikami. Po pierwsze, Mistrz nie zabierał się do pracy nad kolejnym utworem natychmiast po tym, jak opadł szum związany z poprzednią. Jak sam przyznaje, zdarzało mu się nie pisać prozy przez kilka lat, i to bynajmniej nie dlatego, żeby cierpiał na brak natchnienia. Paradoksalnie, zawsze uważał ten czas za niezwykle owocny – pozwalał mu bowiem zebrać kolejne doświadczenia, osiągnąć następny etap dojrzałości ludzkiej i twórczej, pozbyć się poczucia zgubnego niekiedy lekkiego pióra i podejść do pisania każdej kolejnej pozycji tak, jakby była jego pierwszą. Do pisania zabierał się dopiero wtedy, kiedy czuł, że nadszedł odpowiedni ku temu moment, że być może znowu ma do powiedzenia coś istotnego. Wtedy tkał je całymi latami. 

Dla mnie Wiesław Myśliwski jest przede wszystkim wielkim myślicielem, filozofem, a jego twórczość jedną wielką kontemplacją człowieczeństwa. To właśnie sam człowiek, jego życie i jego los – rozumiany przez pisarza w intrygujący, specyficzny sposób jako samoświadome zrozumienie życia mające na celu wydobycie zeń sensu – wydaje mi się największym z jego zainteresowań. Wszystko to – włącznie z miłością, która dla autora jest rzeczą na świecie najważniejszą – stanowi jeden z głównych wątków tej książki. Tytułowe stwierdzenie, że być może w środku wszyscy jesteśmy baśnią, uważam za jedną z najcelniejszych, najgłębszych myśli dotyczących człowieka, jakie znam. Wywiady, których udziela Myśliwski, podobnie jak jego powieści, pełne są zresztą aforystycznych perełek, które niemal bezwiednie chowa się w skarbnicy swej pamięci. 

Czytelników Myśliwskiego zachwyci to, że w kilku wywiadach dokonuje on dość wyczerpujących autointerpretacji swoich dzieł. Dowiemy się też, co zainspirowało go do napisania tychże utworów i jak przebiegała praca nad nimi (np. pomysł na powieść Traktat o łuskaniu fasoli chodził za nim ponad 30 lat, a impulsem do jej napisania okazał się niezwykły sen, przytoczony zresztą w samym utworze; za tworzenie Kamienia na kamieniu – co zajęło mu okrągłą dekadę pracy – wziął się, bo nie szło mu pisanie innej powieści). Co zaskakujące, pisarz nie jest w stanie udzielić odpowiedzi na wszystkie dręczące czytelników pytania; uważa, że książki, które pisze, czasami pozostają tajemnicami nawet dla niego samego, że mówią mu tylko to, co same chcą powiedzieć; że przypomina kogoś, do kogo niepiśmienni chłopi w kluczowych sytuacjach zwracali się z prośbą o wystosowanie pisma – spisania testamentu, itd. – z tym, że osoby, które zwracają się w tej sprawie do niego, są postaciami żyjącymi w jego prywatnym, wewnętrznym świecie. 

Z uwagi na powyższe, nasuwa się pytanie, czy po książkę powinny sięgnąć osoby, które nie mają za sobą lektury powieści autora. Myślę, że tak, z tym, że powinny wstrzymać się z lekturą wywiadów, w których pisarz omawia swe dzieła. Zawarte w nich informacje mogą popsuć im intelektualną zabawę, którą niesie samodzielne interpretowanie tych wielkich opowieści. 

Myśliwski znany jest z tego, że przez wszystkie lata kariery literackiej konsekwentnie milczał na temat swego życia prywatnego; oczywistym jest więc fakt, że z lektury zamieszczonych w książce wywiadów czytelnik dowie się o nim raczej niewiele. Niemal wszystko, co pod tym względem otrzymujemy, to garść suchych faktów. Na szczęście autor uraczył nas kilkoma barwnymi anegdotami ze swojego życia W środku jesteśmy baśnią znakomicie spełnia jednak swoją rolę jako coś w rodzaju duchowej autobiografii pisarza. Dzięki lekturze wywiadów dowiadujemy się bowiem nie tylko tego, co myśli, ale również dlaczego myśli to, co myśli. 

Cennym uzupełnieniem książki są liczne zdjęcia, w znacznej części pochodzące z archiwum prywatnego autora. Zobaczymy Myśliwskiego podczas uroczystości, ale i w towarzystwie najbliższych mu ludzi: przyjaciół i rodziny. Prawdziwą gratką stanowią zaś fotografie z jego wczesnego dzieciństwa. 

Siłą rzeczy, w swoich wypowiedziach Myśliwski powtarza niektóre, szczególnie ważne dla niego myśli. Z jednej strony można traktować je jako coś w rodzaju refrenu tej książki; z drugiej czytanie o tym samym po raz 5–ty czy może nawet 10–ty prowadzi do irytacji. Szkoda więc, że redaktor tomu oraz sam autor nie zdecydowali się na dokonanie pewnych skrótów i usunięcie z wywiadów tego rodzaju nadmiarowych wypowiedzi. Uważam, że to jedyny znaczący mankament tej książki. Szkoda też, że rozmówcy autora nie pociągnęli go bardziej za język w temacie jego własnego czytelnictwa. Z wielkim zainteresowaniem dowiedziałbym się więcej o jego odczuciach wobec twórczości pisarzy, których ukochał najbardziej (m. in. Franza Kafki i Marcela Prousta). 

W środku jesteśmy baśnią. Mowy i rozmowy to książka stanowiąca godne zwieńczenie jedynej w swoim rodzaju twórczości Wiesława Myśliwskiego. Z mozaiki wypowiedzi wyłania się obraz człowieka szalenie inteligentnego, kompetentnego, pewnego swoich racji, nie krępującego się okazać irytacji podczas wałkowania przez rozmówców do znudzenia tych samych tematów. Myśliwski to koronny świadek epoki, która odeszła na zawsze, oraz jeden z ostatnich żyjących przedstawicieli starej szkoły pisarstwa nastawionego nie na rozrywkę, ale na poszukiwanie prawdy o człowieku.

Ocena: 9/10 (wybitna)

***

Okładka: Znak

Dodaj komentarz