Szczypta Marzeń

Nie planowałem tego wcześniej. To nawet zupełnie nie w moim stylu. Rodzeństwo, które czasami próbuje szczęścia w tej zabawie, tuż przed naszym wypadem na miasto wspomniało coś o tym, i decyzja od razu zapadła we mnie sama. Spontanicznie. A co tam: dycha w tą, czy we w tą? Co mi szkodzi? A nuż się uda? Tak, tak: zagrałem w lotto.

Dzisiaj losowanie. Nie wiem, ile jest do wygrania, ale ile bym nie wygrał, i tak by mnie to urządzało. Tego towaru nigdy za wiele. Nie ma zbyt wiele forsy – trudno, jakoś się obędę. Proszę bardzo. Wielu rzeczy bez pieniędzy nie zobaczę, nie dotknę, nie zasmakuję, nie usłyszę, ale bez tego można się obyć. Rzecz w tym, że mam coś, czego za żadną fortunę kupić się nie da: miłość i pasję. To jest sens życia. Cała reszta, której mogę doświadczyć tylko dzięki forsie, to przy tym zaledwie rozrywka.

Nie powiem. Napiłbym się absyntu gdzieś w Amsterdamie. Obejrzałbym wszystkie te monumentalne, megalityczne budowle jak posągi na Wyspach Wielkanocnych i Stonehenge, a także siedem cudów świata. Zwiedziłbym glob – wielkie metropolie jak Tokio, Nowy Jork, Moskwa, oraz malownicze rejony, w których ludzie żyją w zgodzie z naturą. Pluskałbym się w przejrzystych jak kryształ wodach Polinezji Francuskiej, i wpatrywał godzinami w lazur nieba i oceanu. Poszedłbym na koncert Eminema. Zjadł sałatkę z truflami. Zapisałbym się na strzelnicę, gdzie wreszcie mógłbym postrzelać do celu z rozmaitych cacek, w tym z ręcznej armaty, rewolweru Smith & Wesson kaliber 50 mm. Więcej nawet.Szczypta Marzeń (1)Powtórzę: to tylko rozrywka przy tym, co już mam – przy zdrowiu, miłości, i pasji. Tak. Ale nie powiem: fajnie byłoby być ustawionym do końca życia, nie mieć przed sobą tej druzgocącej ducha perspektywy ograniczenia pisania na rzecz jakiejś prozaicznej pracy zarobkowej. Fajnie byłoby wiedzieć, że dzień zatroszczy się o siebie sam, że mogę do końca życia kłaść się o której chcę i wstawać o której chcę. Poza tym, kupiłbym mieszkanie na przedmieściach. Koniecznie na poddaszu. Kuchnia, łazienka, salon, sypialnia, niewielka pracownia, w której mógłbym oddawać się tworzeniu. Zamieszkałbym w nim ze swoją dziewczyną i jej zwierzyńcem.

Szczypta Marzeń (2)Z niemal równie wielką rozkoszą myślę jednak o tych rzeczach, które wierzę, że nie zmieniłyby się w moim życiu po wygranej fortuny. Nadal pisałbym tysiąc słów dziennie swojej twórczości. Nadal poszukiwałbym wydawcy dla swojej prozy – nie wydałbym jej własnym nakładem pieniężnym, bo to coś poniżającego, i niemal tylko dla ludzi pozbawionych talentu. Nadal czytałbym nałogowo książki. Nadal kochałbym tą samą dziewczynę z taką samą siłą, bo bardziej już się nie da.

Z pewnością wielu ludzi, którym pieniądze dały możliwość przeżycia tego, co niedostępne większości, śmiertelnie zachłysnęło się życiem. Byli wszędzie, ale nie widzieli niczego poza czubkiem własnego nosa. Patrzyli na wszystko i słuchali wszystkiego, ale niczego nie zobaczyli i nie usłyszeli – a najmniej własnych myśli. Ilość wrażeń, jakich doświadczyli, przerosiła ich możliwości poznawcze, nie zdołali ich prawidłowo przetworzyć, i w rezultacie przeżyli swe życie zaledwie połowicznie. O tym też pamiętam czekając na wyniki losowania.

Jeśli ktoś zasługuje na miano Króla Życia, to nie oni, a Bruno Schulz, który chociaż prowadził skromne życie, to przeżył je do cna, czego dowodem są jego dwa zbiory opowiadań – ”Sklepy Cynamonowe” oraz ”Sanatorium Pod Klepsydrą”.

Ale dość już o tym. Zaczynam rozumieć, czemu ludzie grają w lotto: kupują sobie, za te 3 złote (tyle kosztuje jeden zakład) możliwość snucia marzeń. A czasami po prostu dobrze pomarzyć. Marzenia to tylko przyprawa, i nie da się nią najeść, ale jakże wzbogaca smak głównego dania!

***

Obrazki pochodzą ze strony Pixabay z darmowymi grafikami.

6 komentarzy do “Szczypta Marzeń

  1. ~Beatrycze

    Marzenia… dobrze że ich jeszcze nie opodatkowali. Kocham sobie tak marzyć, ale jestem świadoma, że nie ma co narzekać, bo wiele ludzi marzy o tym co ja już mam… dom, rodzina, pieniądze wystarczające do przeżycia. Czyli jest dobrze. ,,Sklepy Cynamonowe” czytałam, ale szczerze mówiąc niewiele pamiętam… ja osobiście nigdy lotka nie kupowałam. Ewentualnie jakieś zdrapki, gdzie wygrałam max pięć złotych i wydałam na kolejne nic nie dajne zdrapki. Bywa 😀 Ja to lubie takie marzenia realne, do których mogłabym dążyć i są wykonalne. Powodzenia i pozdrawiam.,

    Polubienie

    Odpowiedz
  2. ~Anonimowy

    Świetny wpis! Właśnie dzisiaj napisałem – między wierszami – o tym samym. Że pieniądze nie powinny być życiowym priorytetem, jeśli ma się ich wystarczającą ilość, aby przeżyć. Zainteresowania, miłość, przyjaźń, rodzina. To są wartości, o które warto dbać w pierwszej kolejności! 😉

    Polubienie

    Odpowiedz
  3. ~Jarek

    Nikt nie zabrania wpadać na spontany. Ciekawe co rodzeństwo powie jak rzeczywiście wygrasz? Trzymam kciuki za wygraną, zrób wpis na temat wygranej i co planujesz z nią zrobić. Pozdrawiam i Powodzenia.

    Polubienie

    Odpowiedz
  4. ~L.B.

    Lotto, ach Lotto, mnie nie zachwyca. Jedni mają szczęście w miłości, inni w grach, a trzeci w … czymś innym zapewne ;D. Mój wujek ostatnio wygrał ponad 4000, więc da się, może się kiedyś skuszę, ot tak, żeby spróbować jak to jest. Świetne podsumowanie. 😉

    Polubienie

    Odpowiedz
  5. ~malykot

    Słyszałam kiedyś o bardzo dużej wygranej, kwota przekraczała z pewnością -naście milionów, może było ich nawet z 30, 40. Nie pamiętam. W każdym razie nigdy nie została odebrana i tym samym tyle pieniędzy uciekło komuś z przed nosa. Dowiedziawszy się o tym snułam wizje, że być może zwycięzca zginął w wypadku w drodze po odbiór nagrody lub umarł ze starości czy w akcie popełnienia samobójstwa, a wysłanie szczęśliwego losu było ostatnią rzeczą jaką zrobił w poczuciu, że życie i tak jest beznadziejne i nic mu się nie uda.

    Polubienie

    Odpowiedz

Dodaj komentarz